Ruch Narodowy skazany jest na sukces. Nawet ktoś niezainteresowany, lub niechętny idei narodowej musi dostrzec jej renesans.
Na dodatek rolę grają obiektywne, nieubłagane prawa demografii: ze sceny politycznej stopniowo, acz nieodwołalnie schodzą pokolenia skażone mrokiem PRLu.
Dobry początek
Ruch Narodowy jako partia polityczna narodził się w organiczny, oddolny sposób. Wywodzi się z Marszu Niepodległości, jednoczącego patriotyczne środowiska i organizacje, a przede wszystkim dziesiątki tysięcy Polek i Polaków, zjeżdżających 11 listopada do Warszawy. Przede wszystkim ludzi młodych, bez kompleksów, o mentalności nowoczesnej, ukształtowanej już po przemianach ustrojowych ubiegłego wieku.
(Wszech)Polacy na salonach, czy „barbarzyńcy u bram”?
Pragnienie młodego pokolenia, by odgrywać podmiotową rolę w życiu społecznym, a więc i politycznym, stanowi dla obecnych elit zagrożenie. Choć po zmianie ekipy rządzącej ustały agresywne prowokacje wobec narodowców, trudno nie zakładać, że pozycjonujący się wcześniej na prawo od ściany[1] PiS jedynie taktycznie poluzował smycz, a Ruch Narodowy będzie, lub nawet już jest (sprawa roszczeń żydowskich) wykorzystywany instrumentalnie, i że są gotowe scenariusze jego błyskawicznego zmarginalizowania.
Rosnące znaczenie Ruchu Narodowego, szczególnie w perspektywie deklarowanej przez niego wielowektorowości stosunków międzynarodowych, będzie go też narażało na zainteresowanie agentury krajów i środowisk dotychczas traktowanych przez polskie rządy po macoszemu, i zarazem na niechęć dotychczasowych wyłącznych sojuszników.
Wydaje się, że w najbliższym czasie już nie post-lewica - waląca się pod immanentnymi sprzecznościami i coraz mniej atrakcyjna dla oportunistów - ale bezpośredni aktorzy sceny politycznej będą głównymi antagonistami Ruchu. A do znanego z mediów społecznościowych „zaorywania” przeciwników dojdą metody walki politycznej mniej subtelne i widowiskowe - jak choćby prowokacja i korupcja.
Wszystko to wymagać będzie odporności i dojrzałości politycznej. Najlepiej, by Ruch Narodowy jak najszybciej wybił się na niezależność, a przynajmniej miał zapewnione minimum bezpieczeństwa formalno-prawnego i finansowego. Konieczne jest także zadbanie o samoobronę wewnętrzną, oraz zewnętrzną sprawność informacyjną (ideową i medialną).
Struktury
Fenomen Ruchu Narodowego polega między innymi na tym, że jest on ruchem ideowym, społecznym i autentycznym, a jednocześnie, dzięki tworzącym jego szkielet kadrowym organizacjom (MW i ONR), posiada utalentowanych i kompetentnych działaczy, i wychowuje następnych. Same zalety, prawda?
Otóż nie. Dwie główne organizacje - Młodzież Wszechpolska i Obóz Narodowo-Radykalny - siłą rzeczy charakteryzują się młodzieńczym radykalizmem oraz elitarnością. Te cechy pozwoliły im przechować narodowy depozyt i zainicjować narodowe odrodzenie. Teraz jednak mogą budowę szerszych, niezależnych struktur partii utrudniać (młodzieńczy radykalizm nie idzie zwykle w parze z dojrzałą cierpliwością i elastycznością, a elitarność ma aspekt ekskluzywizmu).
Do tego dochodzi obecna we wszelkich instytucjach inercja i obawa przed zmianą.
Można też się spierać, czy jeśli chodzi o skuteczność formowania działaczy, szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna?
Znamy z mediów osoby o poglądach zdecydowanych, sprawdzone w działalności od lat - by wspomnieć choćby pp. Bosaka i Winnickiego. Ale z drugiej strony, po wejściu do Sejmu kilku posłów od Ruchu odeszło.
Zdarzają się też informacyjne kiksy, w rodzaju anachronicznych wynurzeń rzecznika MW[2] o „separatyzmie rasowym”. Choć sporadyczne, to jednak trudno nie odnieść wrażenia, że nie ma dymu bez ognia i że nawet radykalizm miewa swoich radykałów. Na dodatek tego rodzaju potknięcia są medialnie bardziej atrakcyjne, niż sam Ruch Narodowy, i potrafią skutecznie niszczyć - lub w najlepszym przypadku na długo deformować - jego przesłanie ideowe i wizerunek.
Organizacyjny szkielet Ruchu Narodowego, który wciąż stanowią Wszechpolacy i ONR, powinien jak najszybciej „nabrać ciała” w postaci działaczy, członków i aktywnych sympatyków także spoza tych organizacji, a przede wszystkim spośród osób w wieku przekraczającym obecną średnią.
Program
Konia z rzędem temu, kto za jednym posiedzeniem przeczyta od deski do deski program Ruchu Narodowego. Za mało w nim lukrowanego pustosłowia, za dużo nie spotykanych w programach innych ugrupowań konkretów. Tu i tam niepotrzebna w tego rodzaju dokumencie aksjologia i dowodzenie, że nie jest się wielbłądem.
Ale jeśli wziąć pod uwagę, prócz programu, deklaracje ideowe budujących Ruch organizacji, oraz wypowiedzi liderów - znajdzie się też trochę niedopowiedzeń, a nawet sprzeczności.
Na przykład warto by było doprecyzować, jak rozumieć „silne państwo”. Czy jest to państwo omnipotentne, nadzorujące jak najwięcej aspektów życia obywateli? A może państwo-minimum, dbające przede wszystkim o obywateli wolność? A może, na zupełnie innej płaszczyźnie, „państwo mocne nie w bezwzględności, ale realizowanych wartościach”?[3]
Niezbyt to jasne.
Podobnie „naród” - pojawia się niekiedy w kontekstach niepokojących. Na przykład jako „najwyższa wartość ziemska”.[4] Takie ujęcie wydaje się jaskrawo sprzeczne z deklarowaną jako fundament Ruchu Narodowego katolicką nauką społeczną, która ma z natury rzeczy charakter personalistyczny.[5]
Także ustrój życia ekonomicznego nie jest w programie wyłożony zbyt jasno, a spotykane w wypowiedziach liderów piętnowanie „konsumpcjonizmu, egoizmu, indywidualizmu” nie tylko wydaje się być w kontradykcji do wspominanego od czasu do czasu celu „życia szerokiego”, ale i niepokoi tonami żywcem przeniesionymi z epoki słusznie minionej.
Tymczasem odbarczenie gospodarki - poprzez likwidację nadmiaru regulacji, uproszczenie prawa, redukcję biurokracji - mogłoby, jak pokazał nie tak przecież odległy okres transformacji, uwolnić ogromną energię i inicjatywę społeczną. Jeśli dla urzędników, nie widzących w tej chwili swojego miejsca nigdzie poza państwowym stanowiskiem, takie podejście otwierałoby nowe perspektywy - nawet aparat biurokratyczny mógłby te zmiany poprzeć. Wychodziłoby to też naprzeciw oczekiwaniom młodych wolnościowców.
Konkluzja
Zastanowienie się nad zagrożeniami i szansami Ruchu Narodowego prowadzi do wniosku, że te pierwsze można by zminimalizować, a te drugie lepiej wykorzystać, gdyby Ruch posiadał coś w rodzaju niezależnego politycznie zaplecza eksperckiego.
Głos kompetentnych intelektualistów - koniecznie z autorytetem, niekoniecznie działaczy partii - byłby lepiej słyszalny choćby przez to, że nie dawałby się łatwo kwalifikować jako element doraźnej gry politycznej. Miałby z tej racji większą wagę i dla mediów, i dla osób poddanych niechętnej Ruchowi, medialnej dezinformacji. A przecież polityczne zmagania toczą się także o serca i umysły zdezorientowanych Polaków.
Tego rodzaju, choćby nieformalny, ale jednak think tank mógłby, nie wchodząc w kompetencje Rady Politycznej Ruchu Narodowego, pomagać w wytyczaniu i precyzowaniu teoretycznych aspektów linii programowej.
Dorobek naukowy i wiedza osób tworzących tego rodzaju ciało wspierałyby idee, które realizuje i rozwija Ruch Narodowy. Jednocześnie zapewniałyby ich spójność, niesprzeczność i zgodność aksjologii z pragmatyką.
Osoby z tego środowiska byłyby też właściwe do prowadzenia polemik naukowych (bądź wykazania, które polemiki nie mają z naukowością nic wspólnego) z krajowymi i zagranicznymi ośrodkami propagandowymi, stanowiącymi największe zagrożenia wizerunkowe lub ideowe.
Byłoby to miejsce także dla duchownych.
Tylko gdzie znaleźć taką elitę elit, gotową bezinteresownie, w pierwszym szeregu postawić swoje nazwisko i autorytet, poświęcić energię i czas?..
[1] „W 2002 roku radykałowie otrzymali w wyborach przeszło 30 procent. W tej chwili ich notowania są nieco mniejsze. Ale jeżeli w Polsce dojdzie do sytuacji, w której połączą swoje siły, nie w jakiejś rewolucji, nie w wystąpieniach ulicznych, w wielkich strajkach, tylko przy urnie wyborczej, całkowicie wykluczeni z częściowo wykluczonymi, dwie wielkie grupy społeczeństwa, to będziemy mieli rządy Samoobrony, być może LPR-u (to też formacja radykalna) i rozwścieczonych swoim losem postkomunistów [...] Podkreślam raz jeszcze: istnieje niebezpieczeństwo zdobycia władzy w Polsce przez radykałów.” Wykład Jarosława Kaczyńskiego wygłoszony w Fundacji im. Stefana Batorego w dniu 14.02.2005
[2] Zob. Rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej: Nie jesteśmy rasistami, ale separatystami rasowymi. Oczywiście znalazło to natychmiastową kontrę liderów RN: Narodowcy odcinają się od słów Pławskiego.
[3] „Najogólniejszym określeniem prawicowego ideału politycznego jest hasło «silnej władzy», rozumiane wszelako w kontekście jej uźródłowienia i prerogatyw osobistych suwerena politycznego (niezależności od chwiejnych opinii mas i od innych organów państwa) oraz sposobu sprawowania przywództwa, nie zaś przedmiotowego zakresu sfery zainteresowań państwa. Regułą na «prawicy» jest właśnie zawężenie sfery politycznej oraz jej ścisłe oddzielenie od sfer przed- i niepolitycznych (duchowej, rodzinnej, społecznej, ekonomicznej), toteż typowym dla «prawicy» hasłem jest «rząd ograniczony», a typowym działaniem – przeciwstawianie się wszędobylskiej ingerencji biurokratycznego «Lewiatana».”
Prof. Jacek Bartyzel: Próba teoretyzacji pojęcia «prawica»
[4] „Naród, rozumiany jako trwała, organiczna wspólnota kulturowa pokoleń przeszłych, obecnych i przyszłych, stanowi dla nas najwyższą wartość doczesną.” Polska Jutra. Deklaracja Ideowa Obozu Narodowo-Radykalnego (pkt. 2)
[5] „Personalizm tomistyczny uczy, że celem społeczeństwa [z kontekstu chodzi o społeczności każdego poziomu, od rodziny po ludzkość, a więc i o naród - dop. Naczelny] jest umożliwienie każdemu z jego członków jak najlepszych warunków życia i rozwoju; że zatem człowiek, osoba ludzka, jest celem społeczeństwa, nie społeczeństwo celem człowieka.”
J. M. Bocheński: ABC tomizmu, Londyn 1950 r., s. 70
Blog Naczelnego
Naczelne (Primates) – rząd ssaków łożyskowych charakteryzujących się najlepiej wśród wszystkich zwierząt rozwiniętym mózgiem. (Wikipedia)